Nadmiar cukru w diecie dzieci
Czy wiecie, że wg danych WHO aż 37 mln dzieci na świecie poniżej 5. roku życia ma nadwagę? Według GUS już średnio co 10. maluch w Polsce ma nadwagę lub chorobę otyłościową. Skąd aż taka skala problemu? Jednym z winowajców jest zdecydowany nadmiar cukru w diecie dzieci.
Przewaga węglowodanów w każdym posiłku.
Na śniadanie słodkie płatki z mlekiem. Na drugie herbatniki, flipsy lub mus. Na obiad makaron z truskawkami albo placki z jabłkami, dodatkowo deser. Na kolację kanapka z dżemem. To nierzadki jadłospis w wielu domach, a czasem i żłobkach oraz przedszkolach.
Czy kanapka z dżemem zamiast z serem i warzywami to aż taki problem? Co złego jest w makaronie z truskawkami? Po co zakazywać dzieciom deserów? Przecież wszystko jest dla ludzi.
Warto wziąć tu pod uwagę dwie kwestie. Pierwsza – ile cukrów prostych dziecko ogólnie otrzymuje. Druga, w moim odczuciu jeszcze ważniejsza, co oprócz nich maluch zjada. Jeżeli na stole postawimy obiad i deser, to łatwo odgadnąć po co chętniej sięgnie większość małych dzieci.
Tymczasem, jeśli dziecko zjadłoby najpierw pełnowartościowy posiłek (w odpowiedniej porcji), a potem miało zaproponowany deser, to dostarczyłoby prozdrowotnych składników, cukry ze słodkości wchłaniałyby się wolniej, a i niezbyt zdrowych przekąsek zapewne zjadłoby mniej.
Miska słodkich płatków z mlekiem, słodki jogurt czy serek, flipsy, biszkopty czy słodka bułka to posiłki o zdecydowanej przewadze węglowodanów nad innymi wartościowymi składnikami, jak białko, zdrowe tłuszcze czy witaminy. Co więcej, “klasyk” żłobków i przedszkoli – biały chleb z dżemem to, można powiedzieć, cukier z cukrem. Gdyby chociaż pieczywo było pełnoziarniste lub razowe, a oprócz dżemu był plasterek sera białego czy żółtego, to bilans wartościowych składników byłby o wiele korzystniejszy.
WHO alarmuje o nadmiarze cukru w diecie dziecka
Jeśli na śniadanie dziecko zje słodki serek, na drugie śniadanie kisiel, następnie zupę i makaron z truskawkami lub śmietaną, popije to sokiem lub kompotem, a na podwieczorek zje pączka, chałkę lub wafle, to tak naprawdę dziecko przez cały dzień jadło (pomijając zupę), niemal same węglowodany. Owszem, kalorie dobowe może i będą odpowiednie, ale składniki odżywcze dla prawidłowego rozwoju malucha absolutnie nie.
Witaminy z warzyw lub owoców do każdego posiłku, woda zamiast soków lub kompotów, mięso, ryby, jaja, strączki i pełnoziarniste pieczywo to niezbędne składniki do prawidłowego rozwoju ogólnie zdrowego dziecka (bez innych zaleceń specjalisty).
Wpływ nadmiaru cukru na dzieci
Mamy coraz więcej badań w tym temacie, które wskazują, że nadmiar cukrów prostych w diecie dziecka może:
- powodować nadwagę i otyłość wraz z ich powikłaniami,
- sprzyjać powstawaniu i nasileniu próchnicy zębów,
- upośledzać wchłanianie ważnych pierwiastków jak cynk czy żelazo, obniżając odporność dziecka,
- negatywnie wpływać na florę jelit, prowadząc do zaburzeń układu pokarmowego, ale również hormonalnego,
- sprzyjać insulinooporności i cukrzycy w przyszłości, a także nadciśnieniu, chorobom nerek, a nawet nowotworom,
- wpływać na procesy poznawcze, w tym słabsze zapamiętywanie,
- zaburzać wydzielanie hormonu wzrostu w nocy jeżeli nadmiar cukrów jest spożywany późnym wieczorem,
- sprzyjać zaparciom,
- powodować objawy nadruchliwości, braku koncentracji i nadpobudliwości.
Co z „niejadkami”?
Pamiętajmy, że pierwsze lata życia to okres nauki nowych smaków. Często zgłaszają się do mnie rodzice tzw. niejadków. Najczęściej to dzieci, które “nic nie chcą jeść oprócz słodkiego”. Jeśli od najmłodszych lat maluch dostaje w diecie przewagę cukrów, to nie można się dziwić, że delikatniejszy smak warzyw, kasz, zup czy niezbyt mocno przyprawionego mięsa lub ryb, nie będą mu smakować.
O sposobach na „niejadka” znajdziecie również TUTAJ.
Słodyczowa pułapka
Jest jeszcze jedna pułapka słodkich przekąsek. Zazwyczaj są “niewymagające” dla pracy jamy ustnej. Bułkę, ciasteczka, czy flipsy dużo łatwiej pogryźć niż marchewkę w słupku, jabłko w całości czy schabowego. To właśnie żucie, gryzienie i mielenie twardszych pokarmów sprzyja prawidłowemu rozwojowi jamy ustnej, a więc zgryzu, mowy i podniebienia (co ma wpływ na częstość infekcji u dzieci), a także rozwojowi sensorycznemu.
Wielu rodziców zastępuje warzywa i owoce tubkami je zawierającymi, traktując je równoważnie. Nie wchodząc tym razem w szczegóły warto podkreślić, że dalece bardziej korzystne zdrowotnie jest jedzenie surowych warzyw i owoców w całości niż w formie musów zasysanych z tubki.
„Dziecko samo z tego wyrośnie”?
Raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazał, że nadwagę i otyłość odnotowano u 32% polskich dzieci w wieku 7-9 lat. Jest to 8 miejsce wśród badanych krajów w Europie. Wśród nastolatków jest ona jeszcze bardziej rozpowszechniona.
Przeświadczenie, że dziecko samo wyrośnie z nadwagi czy otyłości prowadzi tylko do “ugruntowania” tego problemu. Skoro od kilku lat ma nadmiar kilogramów (więc i zazwyczaj złe nawyki żywieniowo – ruchowe), to dlaczego nagle ten nadmiar miałby zniknąć? Im dziecko starsze tym często mniej się rusza, dłużej siedzi w szkolnej ławce czy przy komputerze, częściej samodzielnie kupuje przekąski, więc z czasem będzie tylko trudniej pozbyć się tego problemu.
Często spotykam się też z pewną blokadą ze strony rodziców. Bywa, że nie przyjmują zaleceń w tym temacie, gdyż uważają, że ich dziecko z wyraźną nadwagą wcale nie jest otyłe, tylko ma “genetycznie grube kości”. Tymczasem owszem, otyłość często jest “rodzinna”, ale nie wynika po prostu jedynie z genów, tylko z nieprawidłowych nawyków stylu życia całej rodziny. Rodzice niezdrowo jedzą, za mało się ruszają, więc ich dzieci za przykładem i wspólną kuchnią – również. Genetyczne, pierwotnie metaboliczne, hormonalne czy inne somatyczne przyczyny otyłości to zaledwie skąpy procent dzieci z tym problemem. Znakomita większość to skutek po prostu zbyt dużej podaży kalorii i zbyt małej aktywności fizycznej.
Kto decyduje o tym co jedzą dzieci?
Niewątpliwie bardzo brakuje edukacji zdrowotnej w Polsce, i to na każdym etapie. Zarówno dla dzieci, jak i rodziców, ale także nauczycieli, osób decydujących o jadłospisie w żłobkach i przedszkolach, polityków, którzy mają wpływ na politykę zdrowotną ogólnokrajową, czy to, co przedstawiane jest w reklamach.
Czy desery aż tak szkodzą dzieciom?
Wiem, że moja propozycja może się wydać niektórym dorosłym zaskakująca, ale chciałabym obalić mit, że dzieci muszą otrzymywać desery. Że “dzieciństwo bez słodyczy to nie dzieciństwo”. Dawno temu, gdy uważano, że “cukier krzepi”, a słodycze były trudno dostępnym rarytasem, stosunek do nich był inny. Teraz, mając świadomość ich szkodliwości, trudno obronić argument, że przynoszą znaczące korzyści dzieciom. Oczywiście, raz na jakiś czas, w ramach “próbowania wszystkiego”, otwartości na nowe smaki, zapachy, konsystencje itd. można dziecku zaproponować słodką przekąskę powiedzmy 2 razy w tygodniu, ale po (nie zamiast) pełnowartościowym posiłku. Jednocześnie znam wiele kilkulatków, które z domu są nauczone, że “słodycze” to kolorowe owoce, kukurydza z puszki, suszone owoce i cieszą się z nich równie mocno jak inne dzieci z ciastek, czekolad i chrupek.
Uważam, że dzieci do 2. roku życia nie powinny w ogóle otrzymywać słodyczy. Po pierwsze, 1000 pierwszych dni dziecka, czyli 3 lata, to najważniejszy okres rozwoju mózgu, organów, całego organizmu. Jeśli w tym czasie, zamiast białka, witamin, zdrowych tłuszczy, dzieci będą jadły głównie węglowodany proste, organizm nie będzie się optymalnie rozwijał. Po drugie, jeśli dziecko, w okresie rozszerzania diety, uczenia się nowych smaków, zapachów, konsystencji, będzie spożywało dużo mocno słodkich smaków, to większe ryzyko, że delikatny smak, np. wody czy warzyw, nie będą mu smakowały. Z tą niechęcią do wielu produktów może iść przez kolejne lata życia z nieprawidłowymi nawykami żywieniowymi.
Czy to aż takie ważne?
W początkowych latach życia “budujemy” organizmy naszych dzieci. Każdy zdrowy posiłek, nauczony dobry nawyk, własny przykład aktywności, to pojedyncze cegiełki, które budują ciała i umysły naszych latorośli. Zadbajmy o to, by budować je w jak najlepszej jakości.
Zdjęcie: freepik.
udostępnij:
Monika Działowska
Jestem lekarzem pediatrą, autorką tego medycznego bloga i książki „Zdrowy maluszek”.
Na co dzień mieszkam w Warszawie, pracuję w przychodni pediatrycznej.
Prowadzę szkolenia dla rodziców o zdrowiu dzieci.
Witam Cię na mojej stronie i zapraszam do lektury.
2 odpowiedzi na “Nadmiar cukru w diecie dzieci”
Dzień dobry.
Bardzo dziękuję za cenny artykuł.
Czy mogę opublikować go na stronie www. Przedszkola którego jestem dyrektorką?
Przedszkole Happy Lions Beata Bartos ul. Rybałtów 14, w Warszawie. Tel 509 099 872. Pozdrawiam. Beata Bartos
Tak, proszę tylko o wyraźny podpis skąd pochodzi artykuł (nazwa bloga lub odnośnik do konta na IG lub FB).