Sprawa Szymonka – medyczne wyjaśnienie
Od kilku miesięcy w mediach i na forach internetowych dyskutuje się o tej sprawie. Osoby niezwiązane z medycyną wypowiadały się na temat zastosowanego leczenia, przyczyn oraz „co powinno się dalej zrobić”. Lekarze w kuluarach mówili „przecież to nie tak jak mówią, ta choroba wygląda inaczej”. Lekarze prowadzący dziecko, mimo wielu oskarżeń, nie mogli się wypowiedzieć ze względu na tajemnicę lekarską.
Postanowiłam więc wyjaśnić kilka faktów medycznych, gdyż wiele osób zaniepokojonych pisało do mnie z pytaniem „czy naprawdę szczepionka doprowadziła do takiego stanu?” oraz wiele innych wątpliwości.
Artykuł skonsultowałam z neurochirurgiem dziecięcym – lek. Dagmarą Szymkowicz-Kudełko, która bezpośrednio zajmuje się takimi przypadkami.
Historia w skrócie (na podstawie tego, co rodzice mówili w mediach).
Szymonek (kilka dni po szczepieniu) miał drgawki, trafił do szpitala w Radomiu. Tam lekarze rozpoznali zapalenie mózgu, włączyli leczenie przeciwobrzękowe oraz przeciwzapalne. Następnie przetransportowali chłopca do warszawskiego szpitala.
Wówczas słychać było dużo głosów, że to może być NOP (Niepożądany Odczyn Poszczepienny) po szczepieniu przeciw pneumokokom (Synflorix).
W szpitalu kontynuowano leczenie oraz przeprowadzono diagnostykę. Okazało się (o czym poinformowali rodzice), że chłopiec ma pewną mutację (RANBP2). Powoduje ona, że infekcje wirusowe mogą przebiegać z encefalopatią, czyli uszkodzeniem mózgu.
Po pewnym czasie w szpitalu została stwierdzona śmierć mózgu – nieodwaracalne ustanie jego funkcji.
Odbyło się kilka konsyliów wielospecjalistycznych, również z lekarzami z innych miast (na prośbę rodziców), diagnoza została potwierdzona.
18.06.2019r. chłopiec zmarł, bardzo współczuję jego rodzicom… 🙁
Postaram się wyjaśnić kilka kwestii na podstawie Waszych pytań i treści, które spotkałam w Internecie (wklejone skany).
To był NOP czy nie NOP?
Przypadek został przez lekarzy zgłoszony jako NOP, ponieważ wg ustawy „każde zaburzenie stanu zdrowia, jakie występuje w ciągu 4 tygodni po szczepieniu” to NOP. Do zgłoszenia wystarczy związek czasowy, nie przyczynowo-skutkowy. Dopiero po zgłoszeniu bada się, ocenia i stwierdza czy szczepienie było przyczyną tego zaburzenia czy nie.
Więcej na ten temat pisałam tutaj: Chcesz bezpieczniejszych szczepionek? Zgłoś NOP.
Przyczyną ciężkiej choroby u chłopca była mutacja genetyczna, dotychczas nie wykazano związku ze szczepieniem. Autopsja wyjaśni pewnie więcej na ten temat.
Co to za mutacja?
Dzieci z mutacją RANBP2 mają większe ryzyko wystąpienia ostrej encefalopatii martwiczej (ANE). Jest to proces szybko postępujący, często kończy się śmiercią lub ciężkimi zaburzeniami neurologicznymi, poprzedzony jest zwykle infekcją wirusową.
Pneumokok to bakteria, nie wirus. Chłopiec był zaszczepiony szczepionką przeciwpneumokokową.
Nie, z tą mutacją chłopiec musiał się urodzić.
Każdy z nas ma jakieś mutacje w genomie. Jeśli nie powodują poważnych chorób, to nawet o tym nie wiemy. Nie ma zbyt wielu opracowań, które badają związek konkretnych mutacji z ewentualnymi NOP-ami.
W tym przypadku mutacja spowodowała chorobę mózgu, nie NOP.
To nie jest takie proste. „Genetyka” to nie jest 1 badanie, tylko ogrom ewentualnych mutacji. Najpierw trzeba wiedzieć jakiej mutacji szukamy, żeby sprawdzić czy u danej osoby występuje. Nie da się każdego dziecka przebadać na wszystkie choroby genetyczne.
Nie jest to możliwe. Synflorix (szczepionka przeciw pneumokokom zastosowana u Szymonka) jest szczepionką „martwą”, nie „żywą”. Zawiera jedynie wielocukry otoczkowe bakterii (a nie całe bakterie tylko pozbawione zjadliwości). Cukry nie mogą się same zreplikować/rozmnożyć.
Żeby człowiek żył potrzebuje:
- płuc (oddechu), które „wprowadzą” tlen do krwi,
- serca, które pompuje tą utlenowaną krew do mózgu,
- sprawnego mózgu, który zawiaduje całym organizmem – powoduje, że płuca pracują, serce się kurczy, jelita pracują, itd.
Ten chłopiec miał potwierdzoną śmierć mózgu. Tam krew (z tlenem i glukozą potrzebnymi do funkcjonowania) już normalnie nie płynęła, część kory była pewnie zniszczona, itd. Respirator tylko pompował płuca, ale mózg już nie żył i ożyć nie mógł. I żaden lekarz na świecie nie umie tego odwrócić.
Nie odniosę się do kwestii czasu, bo nie wiemy jak było w rzeczywistości, lekarze prowadzący się nie wypowiedzieli.
Zakładając jednak, że była przerwa. W organizmie ludzkim jest spora objętość krwi. Płuca dostarczają do niej tlen. Po zatrzymaniu respiratora tlen jest jeszcze przez jakiś czas w płucach, a krew krąży. Te procesy zatrzymują się powoli. Trudno określić w jakim czasie, ale zatrzymanie akcji serca nie następuje wraz z naciśnięciem guzika „respirator stop” jak na filmach.
Na pewno nie zaczął sam oddychać, bo do tego procesu potrzebny jest sprawny mózg. Chłopiec nie miał przepływu krwi w mózgu (wiec tlenu i glukozy potrzebnych do działania), mózg więc nie mógł zacząć wysyłać sygnału do płuc by oddychały.
Po śmierci mózgu możliwe jest przetrwanie odruchów z rdzenia kręgowego (w kręgosłupie), np. rytmiczne ruchy mięśni twarzy, ruchy palców dłoni, ruchy zgięciowe i wyprostne palców stóp, dodatni objaw Babińskiego i inne. Mogą one pojawić się także po jakimś czasie nieobecności. Stwierdzenie ich nie wyklucza rozpoznania śmierci mózgu.
Warto podkreślić…
że rodzice w wywiadach mówili, iż są na bieżąco informowani przez lekarzy o stanie zdrowia i postępowaniu u chłopca.
Bardzo współczuję rodzicom straty dziecka… To zawsze jest wielka tragedia…
Czy szczepienia są bezpieczne, czy mogą występować ciężkie NOP-y?
Prawda jest taka, że mogą występować ciężkie NOP-y. Ale bardzo rzadko. O wiele rzadziej, niż powikłania chorób, przeciwko którym szczepimy.
Pneumokoki mogą zabić, meningokoki też (sepsa, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych). Nie szczepimy przecież dla wygody, tylko żeby dzieci po chorobie nie były niepełnosprawne lub nie umarły.
Trzeba się liczyć z działaniem niepożądanym szczepionki jak każdego leku (nawet paracetamol w skrajnych przypadkach może zabić), ryzyko ciężkiego NOP jest jednak dużo mniejsze niż powikłania po chorobach, przeciwko którym szczepimy.
Mam nadzieję, że rozjaśniłam nieco sytuację. Nie pytajcie „dlaczego lekarze odłączyli respirator bez obecności rodziców” – do takich kwestii się nie odniosę. Tylko rodzice i lekarze prowadzący wiedzą jak ta sytuacja wyglądała. Wierzę jednak, że lekarze (będąc przecież pod ostrzałem mediów) dołożyli wszelkich starań, by opiekować się chłopcem zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, pełną starannością i zgodnie z etyką.
[*]
udostępnij:
podobne tematy:
Monika Działowska
Jestem lekarzem pediatrą, autorką tego medycznego bloga i książki „Zdrowy maluszek”.
Na co dzień mieszkam w Warszawie, pracuję w przychodni pediatrycznej.
Prowadzę szkolenia dla rodziców o zdrowiu dzieci.
Witam Cię na mojej stronie i zapraszam do lektury.
65 odpowiedzi na “Sprawa Szymonka – medyczne wyjaśnienie”
Tak się zastanawiam co myślą ludzie, którzy mówią lekarzom co powinni robić. Każdy zna się na czymś innym, choć połowa Polaków myśli, że zna się na medycynie – tak nie jest. Trochę pokory proszę.
Proszę o podanie badań na podstawie, których Pani piszę w swoim artykule, że więcej jest powikłań po chorobach niż po szczepieniach (statystyki co do nopów są zakłamane, bo GIS nie przyjmuje większości zgłoszeń?, lekarze nie chcą zgłaszać NOPów nawet jak występują od razu po szczepieniu, wielu rodziców nie łączy faktów i odczynów poszczepiennych po podaniu szczepienia, dlatego ich nie zgłasza), więc na jakiej podstawie wyciąga Pani takie wnioski, jak udało się zrobić takie porównanie? Ja takowych porównań i badań nie znalazłam, a każdy może tak jak Pani napisać broniąc swoją tezę. Pozdrawiam
Powiem tak: gdyby ciężkie NOP-y po szczepieniach były częstsze niż powiklania po chorobach, to ludzie by umierali na NOP-y, a nie ospę prawdziwą, krztusiec i gruźlicę.
Powiem jeszcze jedno: człowieka decyzje zwykle się na czyms opierają. Czasem na opowieściach znajomych, czasem na miejskich legendach, czasem na teoriach spiskowych, a czasem na tysiącach wykształconych, doświadczonych naukowcach z całego świata. Świat musi mieć filary, a pierwsze 3 to domki ze słomy.
Ciekawe, że ktokolwiek rzuci: „w szczepionkach są ukryte trujące substancje” i jakieś osoby w to wierzą. A światowi naukowcy, badania, kontrolę jakości mówią że nie ma i te same osoby wybierają inną „prawdę”. Ciekawe…
Czy jest Pani za funduszem odszkodowań dla osób poszkodowanych przez NOP?
Zdecydowanie tak.
Rodzice pisali że mutacja genu może powstać jak i być dziedziczna. Rodzice i brat Szymonka jej nie mieli. Wątpię że urodził się z taką mutacją-skoro byle wirus zaktywuje encefalopatie, to do tego czasu żył pod kloszem? Nie było żadnego wirusa blisko? Coś musiało mu uszkodzić gen.
Chłopiec urodził się z tą mutacją. Tak jak pisałam powyzej – mutacja to tylko predyspozycja. Nie każdy z mutacją zachoruje. Mógł mieć wcześniej infekcje wirusowe, które przebiegały normalnie.
Skąd Pani wie, że urodził się z mutacją a nie powstała ona później?
i jeszcze jedna sprawa. szczepienia moga wywołać mutacje genów. wirus (zawarty w szczepionce) też może spowodowac mutacje.
Nieprawda. Nie ma cienia dowodu na to, że szczepienie powoduje mutacje w genomie. I nie, w szczepionkach nnie ma wirusów (to jest teoria spiskowa niepoparta dowodami!), których tam nie powinno być.
cyt: „Nie da się każdego dziecka przebadać na wszystkie choroby genetyczne” – czyli podanie szczepionki to loteria, moze sie uda a moze nie, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć jakie beda konsekwencje.
Prawdą jest, że nigdy nie wiadomo jaka może być rekacja organizmu na jakikolwiek lek czy szczepionkę. U jednych nic się nie dzieje, u innych występują NOP-y. Wiemy jednak jakie jest ryzyko zakażenia w populacji np. pneumokokiem. I jest na tyle duże (a powikłania nawet śmiertelne), że podejmując ryzyko ewentualnych działań niepożądanych chcemy zapobiec chorobie. NOP-om nigdy nie zapobiegniemy. Ale chorobom zakaźnym możemy (oczywiście nie w 100%).
A moje pytanie jest takie: jak to jest możliwe, że dziecko które rodzi się z mutacją genu , do 6 m-ca życia jest szczepione zgodnie z kalendarzem szczepień i nic się nie dzieje.? I nagle gdy Szymonem zostaje zaszczepiony synfonixem na pneumokoki po 4 dniach trafia do szpitala w stanie ciężkim? Tego nie potrafię zrozumieć dla mnie to jest efekt poszczepienny i teraz wszystko będzie tuszowane i zamiatane pod dywan. A ciemny naród wierzy w to co chce wierzyć
Pytanie jest proste: czy Szymon dziś by żył, gdyby wtedy nie otrzymał Synflorixu?
Który lekarz odważy się na to pytanie odpowiedzieć inaczej niż „nie wiem”?
Nikt nie odpowie inaczej, bo to jest jedyna pradziwa odpowiedź. Tego nie wie nikt (nawet jak się komuś wydaje, że wie).
Tak szczepimy nawet jeżeli dziecko może nie przeżyć! Nie jestem anty szczepieniu dzieci ale z dnia na dzień mam coraz większe wątpliwości co do tego
Myślę, że wstępne badanie szczepionki wiele wyjaśnia. Polecam lekturę.
Badania przeprowadzone przez producenta szczepionki są bardzo wiarygodnym źródłem.!
Rozumiem, że teraz każde dziecko przed szczepieniem powinno być badane na mutacje genu RANBP2?
Dokładnie. Jestem ZA!
Ależ po co? Lepiej bawić się w rosyjską ruletkę. Trochę adrenaliny jak przy sporcie wyczynowym
Rzeczywiście trudno wszystkie dzieci zbadać na mutację genów, ale w takim razie lekarze mając taka wiedzę, że niektóre dzieci maja mutacje, nie powinni zmuszać rodziców do szczepienia bo to jest zmuszanie do prawdopodobnej w jakims stopniu śmierci. To jest sprzeczne z etyką. Najbardziej bulwersuje zmuszanie rodziców do szczepień w pierwszej dobie, gdy np. rodzice chcą najpierw prywatnie te badania genetyczne zrobić, a lekarze zgłaszaja taką rodzinę do sanepidu. moja wiara w lekarzy umarła kilka lat temu. za duzo w tej profesji nieetycznych zachowań.
Wielu rodziców tera zmyśli, że mutacja Szymonka jest jedyną, która zagraża przy szczepieniach. Niestety przeróżnych mutacji jest bardzo wiele. Jedne sprzyjają encefalopatii, inne nowotworom, jeszcze inne autyzmowi, itd.
To oczywiście nie znaczy, że każdy z mutacją zachoruje. Ma tyko do tego większe predyspozycje i nigdy nie wiadomo, czy jakiś czynnik predysponujący nie wywoła choroby. Jakaś choroba genetyczna może się ujawnić pod wpływem zwykłej infekcji/stresu/szczepienia/innej choroby, np. autoimmunologicznej/ ciąży/ zabiegu operacyjnego/ podania jakiegos leku, itd. Wszystkiemu zapobiec nie możemy, ale poważnym chorobom zapobiegać możemy, dlatego szczepimy.
Nasuwa mi się pytanie. Czy osoba, która nie żyje może podjąć oddech na 25 min ? Czy może ząbkowac ? Czy może mieć podwyższona temperaturę ciała ?
Odpowiedziałam na te pytania w artykule i komentarzach: osoba ze śmiercią mózgu nie może podjąć oddechu. Może ząbkować i utrzymować wysoką temperaturę. A raczej maszyna to podtrzymuje.
No to jak było w przypadku Alfiego on mial ta sama chorobę to więc jak udało mu się nie oddychać i żyć bez respiratora kilka dni?
No właśnie zupełnie nie miał tej samej choroby. To nie jest takie proste, że każde dziecko leżące pod respiratorem ma to samo. Choroba podstawowa Alfiego to ch. neurodegeneracyjna, tu coś zupełnie innego. U obu chłopców były inne objawy, przebieg, prawdopodobnie obraz mózgowia w badaniach. Czasem może być też tak, że większość mózgu jest zniszczona (odpowiedzialna za myślenie, patrzenie, słuch, itd.), a bardzo mały obszar odpowiedzialny za oddech jeszcze istnieje (degenarcja dopiero za jakiś czas obejmie i ten obszar), ale wtedy oddech jest zachowany i nie ma rozpoznania śmierci mózgu, tylko zapewne śpiączki.
Cieszę się, że napotkałam ten artykuł, wreszcie wiem o co chodzi. Ludzie się nie znają a piszą takie głupoty.
prof. Jan Talar: nie stwierdzałem nigdy śmierci mózgu – to nielekarskie i nieetyczne. Na swoim koncie ma ponad 1000 wybudzeń pacjentów.
Prof. Talar nie zgadza się z opiniami ekspertów z całego świata. Oczywiscie ma prawo, nauka jeszcze wszystkiego nie odkryła.
W tym wywiadzie jednak mama Szymonka mówi, że profesor Talar chciał zająć się chłopcem, ale dopiero gdy ten odzyska samodzielny oddech. https://www.facebook.com/WALCZSZYMON/videos/193798448219411/
Myślę, że niezrozumienie wynika z niedostrezgania różnicy między śmiercią mózgu a śpiączką. Historie, które słyszmy o wybudzeniu po latach to wybudzenia ze spiączki.
W takim razie dlaczego ludzie wyjeżdżają za granicę się leczyć? W Polsce lekarze w wielu przypadkach nie dają szans na przeżycie, a w innym kraju da się im pomóc? Powinni pozwolić skonsultować ten przypadek i nie byłoby tego zamieszania.
Z tego co wiem konsultowali przypadek wielkrotnie, w szpitalu byli specjaliści z innych miast na prośbę rodziców.
W przypadku wielu chorób (np. nowotworowych) na pewno można spotkać w świecie inne sposoby leczenia. Rozpoznanie śmierci mózgu jest na całym świecie podobne, tego nie da się leczyć, gdyż jest niodwracalne.
Ogólnie jest przyjete, że najpierw ustaje krążenie tj. praca serca a nastepnie umiera mózg. Skąd więc teoria o śmierci mózgu ? Wyczytałam rowniez, że śmierć mózgu nie istnieje. Jest on uśpiony ale jest możliwość pobudzenia przez terapię hormonalną. Jeśli działa to znaczy, że osoba żyje.
„Ogólnie jest przyjete” oznacza w tym przypadku, że tak jest częściej (główną przyczyną zgonów w Polsce są choroby sercowo-naczyniowe, np. zawał – serce przestaje pracować, pompować krew do mózgu więc i ten ustaje). Są jednak inne przypadki, tak jak ten. Podobnie by było, gdyby ktoś w wypadku miał uraz głowy – serce i płuca by pracowały, a np. rozległy krwiak spowodowałby niedokrwienie mózgu i jego uszkodzenie. Mózg wtedy nie mógłby pobudzać płuc i serca do pracy, wiec te po czasie również by ustały.
Teorie o nieistnieniu śmierci mózgu nie są teoriami medycznymi. Każdy może sobie wymyśliż co chce. Jeśli mózg nie ma ukrwienia, albo komórki nerwowe są poniszczone, to chocby nie wiem ile hormonów podawać to nic to nie da.
Nie jestem lekarzem, nie znam medycznego nazewnictwa… Zawsze byłam za szczepieniami… ale skoro ta szczepionka jest taka bezpieczna to proszę mi wytłumaczyć skąd wziął się NOP u mojego syna dosłownie godzinę po szczepieniu, pech chciał, że to ta sama seria co u Szymona, mn8ej więcej ten sam czas. wiadomo mutacji Szymka nie wywołało szczepienie, ale pobudzilo ją tak jak mogła to zrobić każda inna infekcja organizmu. Stąd taki, a nie inny efekt?
Nikt nie mówi, że szczepienia są w 100% bezpieczne, że NOP-y nie istnieją. Szczepionki to farmacetyki, a wszystkie one mają działania niepożądane.
Uwierzylabym w to co pani pisze ale, proszę powiedzieć dlaczego oszukani rodziców i nie pozwolono być im przy dziecku kiedy ono dochodziło? Dlaczego dopuszczono się tej okrutnosci wobec nich i dziecka. Bano się reakcji dziecka po odłączeniu? Ukrywają cos o czym i pani wyjaśniając nie wie?. Nikt nie wie jak na prawdę to dziecko umieralo. Za dużo w tym wszystkim niedomówień. Jedno jest pewne że po szczepieniu wszystko się zaczęło. Mój Wnuk też po szczepieniu inna szczepionka krzyczał nieludzkim głosem, gorączkę miał do 40, drgawki. Wszystko było niby nie związane z szczepieniem. Po czym zaczęły się glolw brzus, ka trwające miesiącami, uderza iem głową o ścianę i podłogę. I systematyczne pogarsza ie emocjonalne. To trwa aż w końcu Zespół Aspergera. Oczywiście twierdzenie że na pewno nie od szczepionki, ale nikt nie wie na pewno od czego. Ale szczepienie wyklucza się z całą pewnością. Więc pytam gdzie logika. Jeżeli się nie wie od czego to dlaczego się twierdzi, że na pewno nie od szczepienia po którym były dziwne objawy. Nikt nie wspomniał o NOPie. Stąd jest brak zaufania do tej wiedzy medycznej, nikt nie slucha rodziców co mówią, co obserwują a z problemem zostają sami. Babka
Super artykuł. Wiele wyjaśnia.
Jakby były wszystko cacy tak jak tu piszecie to nie odlaczyli by dziecka bez obecności rodziców. Jakoś prokuratura bez problemów postawiła zarzuty.
Nie postawila zarzutow, na razie przyjela tylko zgloszenie o możliwości popełnienia przestępstwa. Będzie badać sprawę i dopiero wtedy ewentualnie postawi zarzuty.
Nikomu żadnych zarzutów nie postawiono, zostało złożone zawiadomienie o możliwości polenienia przestępstwa, wszczęto postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i teraz wyjaśniane zą okoliczności sprawy. Do postawienia komukolwiek zarzutów daleka droga.
*tak wygląda postępowanie karne, nie mam wiedzy o tym konkretnym postępowaniu oprócz medialnego przekazu
Nie rozumiem tylko tego że najpierw lekarze mówili że „prawie na 100%” jest to śmierć mozgu . Ale nie dali szansy na leczenie gdzie indziej bo nie chcieli aby chłopiec „cierpiał ”
Jak może cierpieć osoba która niby już nie żyje???
Byłaby to tzw. uporczywa terapia, która nic nie pomoże, a narusza godność pacjenta.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Uporczywa_terapia
Rozumiem że odłączenie bez wiedzy rodziców już nie było naruszeniem godności pacjenta? Ta sprawa śmierdzi na kilometr. Gdyby miał taka mutacje to powinien to zabić pierwszy lepszy katar. Artykuł wybielający lekarzy i szczepienia.
Mutacja to tylko predyspozycja do choroby. 2 osoby z tą samą mutacją mogą zachorować w zupełnie innym czasie, u innej osoby może sie ona w ogóle nie ujawnić.
Dokładnie tak
To powinno być wszędzie zamieszczone. Już nie mogę czytać co ludzie opowiadają!
Naprawdę bardzo jasno wszystko wyjaśnione.
Odniosę się tylko do punktu czas zgonu- za czas zgonu przyjmuje się czas stwierdzenia śmierci mózgu, a nie ustanie akcji serca po odlaczeniu od wentylacji. Wszyscy internetowi krzykacze niech zrozumieją, że takie przekazy na podstawie strzępów informacji i przede wszystkim bez wiedzy medycznej tworzą bezwartosciowy bełkot…
To prawda co napisała J. Czas zgonu to moment, w którym stwierdzono śmierć mózgu. Poprawię w tekście, żeby było bardziej klarownie.
I wszystko jasne czytajac komentarze..Nie Prosze Państwa nie jest jasne! I okreslenie „zmarł” jest jakby to powiedziec nieadekwatne do sytuacji. Jeśli szpital nie ma sobie nic do zarzucenia, to dlaczego blokował możliwość zewnetrznego lekarza, pobrania choćby próbki krwi do badań niezależnych, przeniesienia do innej placówki? Proszę Państwa na stronie Szymonka są nagrania ze szpitala. Zachęcam do obejrzenia. A etyka lekarska? Prawa pacjenta? Czlowieka? Szymonek pod osłoną nocy bez wiedzy.i zgody rodzicow zostal odłaczony od respiratora. Jakbyscie to Panstwo nazwali? Prokuratura już sie tym zajęła, podobnie procesem leczenia do ktorego rodzina ma bardzo duze wątpliwości. Szkoda słów co wypisujecie..
Dokładnie!
Ja wyjaśniam tylko kwestie medyczne. O socjalnych, relacji lekarz-pacjent-rodzina pacjenta się nie wypowiadam, ponieważ mnie tam nie było.
Skoro nastąpiła śmierć mózgu momentalnie zgon więc dlaczego oficjalnie nie podano tego do wiadomości ze z chwilą śmierci mózgu dziecko nie żyje i czy w takim przypadkiem akt zgonu nie powinien być wystawiony z tą chwilą? Czy z chwilą odłączenia od aparatury dziwne to wszystko jest? To tak jakby dziecko nie żyło ale żyło i akt zgonu bd np wystawiony z chwilą odłączenia? Rozumiecie mnie…
Akt zgonu wystawia się z dniem i godziną stwierdzenia śmierci mózgu. Nie z chwilą odłączenia od respiratora.
Wreszcie jakiś lekarz coś powiedział bo to już było dziwne że taki pojazd po lekarzach a oni ani słowa przecież wiadomo że zawsze są 2 wersje albo wiecej ktoś w końcu powiedział że to nie od szczepionek
I wszystko jasne!!! Dziękuje za zrozumiałe wytłumaczenie choroby Szymka. Inaczej to wygladało ze strony bliskich malucha. Ale byc może tak sobue to wszystko tłumaczyli bo szukali pozytywnego rozwiaxania problemu
Bardzo fajnie wszystko wyjaśnione, dziękuję, już nie wiedziałam co o tym sądzić.
Cieszę się, że mogłam rozjaśnić.
To wazne, żeby lekarze się wypowiadali, bo ciągle słychać tylko wszystkich spod szpitala, którzy nie wiedzą jak było.
Ciocia wypowiadała się, że maluszek oddychał po odłączeniu od respiratora. Kolejna myśl mi się nasuwa.. czy dziecko, które nie żyje ma podniesioną temperaturę ciała ? Czy jest możliwość żeby ząbkowało ?
Przykro mi, ale tak niestety nie mogło być. Wiem co ludzie piszą teraz o lekarzach, ale przecież gdyby był choć cień szansy, że dziecko żyje, to od razu by je ratowali.
Funkcjonowanie narządów było utrzymane (choć rodzice w jednym z wywiadów mówili, że zaczynają sie pogarszać), krążenie krwi zachowane, więc dziecko mogło rosnąć (oczywisćnie nie tak jak zdrowe dziecko, ponieważ się nie ruszało), mieć zachowaną temperaturę. Bez działającego mózgu nie było jednak najmniejszych szans, by mógł znowu żyć.
Nie umiem tego pojąć. Przecież jest ogólnie przyjęte, że najpierw ustaje krążenie a w drugiej kolejności następuje śmierć mozgu. Jak to więc jest możliwe, że tu jest odwrotnie ?
Taka jest medycyna. Zajmuje się skomplikowanymi organizmami ludzkimi, choroby są niezwykle dziwne, a objawy, przebieg i leczenie różnorodne w zależnosci od przypadku. Dlatego właśnie potrzebne jest wykształcenie i doświadczenie, a medycyna to sztuka, nie matematyka. Pacjentów się nie da wstawić do wzoru „powinno być”.
Bardzo mądre wytłumaczenie wszystkiego od strony naukowej, a nie „nie wiem ale się wypowiem”.
Dziękuję za wyjaśnienia.
Anka